Drodzy Czytelnicy rozpoczynając cykl inspirowany aferą w Gdańsku nie przypuszczaliśmy, że dotrwamy   do    odcinka   10.   Pan  prezes  nie  daje mam chwili wytchnienia. Tam obiecał, tu zachwalał,  jednego  pochwalił,  innego wywalił,  tam  kopnął łopatą,  dzierżawcę    nazwał….
My  tu  gadu,  gadu, a  to  już  dwa  lata  minęły. Panie  prezesie  czas  się  pakować. Od czasu powołania spółki nikt dłużej się nie ostał. Najpierw Włoszek, niezatapialny, później Dominiak rozrzutny, dalej Kotala obrotny, dzisiejszy  Prezydent , teraz Godlewski jutro remanent i żegnaj, żegnaj, już czas,  bye, bye… .
          Przeżyjmy   to   jednak  jeszcze  raz.   Pamiętamy  hasło  wyborcze  prezesa Godlewskiego, jako kandydata  na   prezydenta Katowic :  „Włączyć WPKiW do Katowic”.  Ileż wtedy było dywagacji co w zamian.  Jedni   mówili, że   Tysiąclecie  kiedyś  należało  do Chorzowa. Jeden z forumowiczów wykazał się oryginalnością pomysłu typu:   „ja bym wolał Kostuchnę”.   Na  nieszczęście   Parku Godlewski prezydentem nie został. Na otarcie łez wsadzili go

na Przewodniczącego Rady Miasta Katowice. Jednocześnie, by   się    biedaczek    nie   nudził  zbytnio, w wyniku „skomplikowanej” procedury   „konkursowej”  wskoczył na prezia parku. Procedurę tą opracował były marszałek, a wyglądała ona następująco : „entliczek, pętliczek, czerwony guziczek, na kogo wypadnie na tego bęc”. Nie  mylić  z    pierwszym marszałkiem województwa, bo z kolei ten pan ma swój wkład w układance na Śląsku.  Historia Kolei Śląskich pokazała, że  pomysł ekspresowych konkursów był wielokrotnego użytku.
         Początek   urzędowania    prezesa   w  parku to spektakularna zmiana sposobu termomodernizacji budynku zarządu.  Stowarzyszenie   „Nasz Park”   kibicowało   początkowo   zarządowi. W   ekspresowym   tempie wywalono    dyrektora     ds. technicznych,    co     było dobrym    prognostykiem zmian w parku. Szumne    zapowiedzi    i   deklaracje, aż    serce   rosło. Spotkanie   z   dzierżawcami, zapowiedź porządków w tej materii.  Dalej było niestety gorzej. Nie trafiony pomysł z wybiegiem dla psów, Port   Chorzów, czy    Explorado. Spacerując po parku nigdy nie widzieliśmy choć jednej osoby, która by tam zaprowadziła swojego pupila.    Port Chorzów to astronomiczne ceny za korzystanie ze    sprzętu    pływającego. To    koncerty    typu Gienek Loska, gdzie   brak  było zezwolenia na organizację    imprezy    masowej. Park    Explorado   to wymysł firmy, która przegrała wcześniej przetarg na Master Plan. Z    posiadanych    informacji    za licencję zarząd zapłacił dobrze ponad dwieście   tysięcy   złotych. Czyli   za   to, że   dzieci  mogły pogrzebać w glinie, coś pomalować, zobaczyć jak płynie woda. Tajemnicą poliszynela jest to, że  zarobek z  Portu Chorzów (300tyś) poszedł na obsługę Explorado.  Zarząd zawsze podkreśla, że dla spółki najważniejszy jest zysk. To przecież    kpina, by   taki    kawał   terenu  nie   przeniósł ani złotówki zysku. Widać w parku obowiązują nowatorskie zasady ekonomii.
            Jak   to    możliwe, że     Polska    jest   liderem   wprowadzenia „pakietu fiskalnego”, a na Śląsku w  finansach publicznych dominuje samowolka.     Konkurs, po co konkurs?     Przetarg, po co przetarg?   Przecież     się    targujemy.    A    jak   by   coś, to napisze się jakiś protokół. A Urząd Zamówień Publicznych, RIO czy CBA?  Nie    ma    się czym przejmować, to przecież tacy sami ludzie. Zawsze znajdzie się jakiś kolega, albo kolega kolegi.

 Ciąg dalszy dokonań prezesa nastąpi